Po przemyśleniu tematu - bluza czy peleryna, za strój wzięłam się w zasadzie za 5 dwunasta, czyli w sobotę.
Poszło nieźle, z drobnym błędem w wykroju kaptura... na całe szczęście gdzieś w torbie znalazłam całkiem spory kawałek zielonej (tej samej) tkaniny, no i efekt możecie podziwiać poniżej.
Od początku wiedziałam, że ma być to połączone z tkaniną w pepitkę z której to miałam uszyć frak... spokojnie, na frak jeszcze zostało. O tym wkrótce!
Wybaczcie brak ostrości, w którymś momencie żelki się skończyły i syn postanowił zamienić się w prawdziwego smoka...zresztą zobaczcie dalej.