Na szczęście miałam ostatnio dość dużo czasu, więc najpierw kiełkowała w głowie myśl przewodnia jak uszyć. Potem podglądanie jak inni to zrobili.
Rozpoczęłam od poszukiwań tkanin. Jeeeeeju! Przeszukałam wszystkie lokalne sklepiki, sklepy www, napastowałam koleżanki w grupach szyciowuch, aby znaleźć tkaninę mikrofibrę tzw. misia. I... nie znalazłam. Na szczęście koleżanka mi zaufała i zgodziła się na połączenie dwóch dresówek. Ale za to jaką dresóweczkę znalazłam - mmm... mmm... cudo! Milusia i cieplusia. No to skoro tkaniny już mam to...
Przeszłam do czynu. Najpierw zmodyfikowałam wykrój komina, bowiem do tej pory szyłam kominy na dwa sploty, a ten miał mieć kształt kominiarki. Następnie przyszedł czas na uszy. Popatrzyłam w grafikach google i patrzcie co znalazłam :))))) Hahahaha!
No, ale nie o tym chciałam. Aaa, uszy... No tak. Uszy znalazłam. Odrysowałam. Wycięłam. Zszyłam i przyszyłam. Ha! Wyszło super. I wiecie co... to wszystko okazało się być pikuś przy wszywaniu metki guzikowej - trzy razy poprawiałam.
Ucieszył mnie bardzo ten projekt.
Fotki jakie są takie są, każdy widzi. Na leżąco kiepsko komin się prezentuje, zresztą wisząco też. Najlepiej na modelce. A modelka... najlepsza! Autorka, czyli ja we własnej osobie. Hahaahahah!
Pozdrawiam i dobrego!
Uszko.
Wszywka.
Tadam, komin.
Miau! Prawdziwie kocia robota. I daje nowe możliwości podrapania za uszkiem :P
OdpowiedzUsuńMrrrrrr! Miauuuu!
UsuńŚwietny ten kocurek! :-)
OdpowiedzUsuńAle że ja?!
UsuńPozdrawiam!
Hej hej,
OdpowiedzUsuńchciałam nominować Twojego bloga do Liebster Blog Award :)
Co należy z nominacja zrobić jest w linku:
http://fajna-baba.blogspot.com/2014/11/lba-2014.html
Zapraszam :)